sobota, 29 czerwca 2013

Ciągle się chwalę

ale jak tego nie robić, skoro doświadcza się tylu cudownych chwil. Wczoraj rano otrzymałam przesyłkę. Ot, tak sobie, bez okazji, a właściwie Bożenka do wymiankowej paczki zapomniała włożyć obiecanej, najbardziej przeze mnie używanej , zielonej wstążki. A co oprócz tego? Do dzisiaj mam podwyższone ciśnienie.
    Dwa komplety bawełnianej koronki.

    Cały  stos zestawów do igielników - babci i dziadka.


    Nici lniane

    i wspomniana już wstążka
.

    Jestem wzruszona i szczęśliwa i jak tylko będzie czas zabieram się do kolejnej pracy.Dziękuję Bożenko, a wzór na Twoje dzisiejsze papcie na pewno wykorzystam.
    Teraz przez najbliższy czas postawiłam na dom, więc mniej będzie robótek, ale zajrzę do Was i dam głos. 



czwartek, 27 czerwca 2013

Wszystkiego po trochu

    W tym roku moja pnąca róża odwdzięczyła mi się za poprzedni rok, w którym wydała na świat jednego! kwiatka. Teraz cieszy oko i kilka razy dziennie zaglądam do niej i podziwiam, bo jest cudna.


    A tu kolejna prośba z serii : Poznaję swój ogród" Co to za krzew dziewczyny?



    To ostatni już kapturek. Na dalsze poczekam jak stworzy je Bożenka. Kapturki traktuję jako element dekoracyjny na stół, bowiem gdybym miała ubrać wszystkie słoiki, to miałabym zajęcie do końca roku. Tak więc są to twory pojedyncze.


    W trakcie dziergania Plameczka z nudów usnęła obok mnie i nawet efektu końcowego nie chciała skomentować. 

     A to wczorajsza zdobycz z piwnicy moich teściów. Ogromna, bardzo stara, ciężka, żeliwna brytfanna, na dwa palniki. Cudo!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Działania wymienne

    Wzięło mnie na kapturki, Bożenkę na wstążki. Kolejna osoba, która spróbowała haftu wstążeczkowego i to z powodzeniem.Z kolei ja zauważyłam, że mój splot szydełkowy w kapturkach różni się bardzo od poprzedniczki, oczywiście jest brzydszy, więc czekam na instrukcję, bo sama nie mogę sobie poradzić.

                                                               
       To komplet

    Uszyłam sobie torbę, a raczej wór na większe zakupy, a przymierzałam się do tego już kilka miesięcy. Nie zmieściła się na stole i musiałam zdjęcia zrobić na tarasie.



    Zebrałam pierwszą lawendę, ale żal mi się pszczół zrobiło, bo były ich w kwieciu setki i tak jak w ubiegłym roku, kupię na ryneczku, a mojej nie tknę, bo żal. Tak samo było z tulipanami, biegałam do Biedronki, a moje rosły pod oknem.

    Popracowałam też nad bzem, dołożyłam kwiatków i podmalowałam nieco.Są grube, mięsiste. Naprawdę fajne.



    Dziękuję dziewczyny za życzenia imieninowe. Serducho moje rozpłynęło się ze wzruszenia i wcale nie robiło mi różnicy, że imieninowo jestem styczniowa. Przez te życzenia dzień był naprawdę szczególny.
   Spieszę donieść, że Plamka po serii zastrzyków ma się lepiej, tylko chuda jest jak szpilka i ucieka od samochodu, który kojarzy z wyjazdem do weterynarza. Tyle dobrego, że pod maskę już nie włazi, bo to był wielki problem, żeby ją stamtąd wyciągnąć.
    Zdjęcia z wystawy zrobiłam, ale co z tego, skoro wszystkie były ciemne. Lampę źle ustawiłam. Następnym razem się poprawię.
    Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny. Dają one energię do tego, aby dzielić się swoją pasją. Ważna jest też konstruktywna krytyka, którą biorę sobie do serca. Pani Janino, dziękuję.

sobota, 22 czerwca 2013

Kapturki na słoiki

    Właśnie od paru minut siedzę, nic nie robię i zadaję sobie pytanie: jak to jest, że od dwóch lat jestem na emeryturze, a nie zdarzyło mi się, żebym miała tego czasu troszkę za dużo. Ani minuty, ani sekundy. Kiedy już naprawdę wszystko zrobione lub może sobie poczekać, to łapię za książkę i odpływam. Może to wynika też z tego, że uwielbiam poznawać nowe techniki, a jak już za coś się złapię, to robię bez opamiętania. Właśnie od dwóch dni wyrabiam kapturki na słoiczki według instrukcji Bożenki. Tu w stronę instruktorki ukłon do ziemi, bo marny ze mnie uczeń. Dostałam rozpiskę bardzo szczegółową i kapturek z lekką modyfikacją udało mi się zrobić. Niestety, owoce to już bariera nie do przejścia. Gdybym zobaczyła, to na pewno dałabym radę. Ale od czego pomyślunek, no i wyszły tak po mojemu.




    Trzy dni temu zachorowała Plamka, dostaje zastrzyki i mocno wierzę, że da radę. I chociaż cały czas śpi, to posłusznie co kilka minut wypija małymi łyczkami wodę, a to dobry znak jak powiedziała pani weterynarz.

czwartek, 20 czerwca 2013

Smutne róże

które w te pędy zmieniłam w chyba raczej dostojne, spokojne, a wszystko za sprawą ramki i jej koloru. Koniecznie trzeba było zmienić ją na jasną, lekko popielatą, no i jest tak.





    Za mną już sporo przetworów. Syrop z czarnego bzu już na półkach, a ilość wystarczy dla całej rodziny i jeszcze na drugi rok. Teraz na tapecie dżem truskawkowy, bo uwielbiany przez wszystkich. 


    Na koniec niespodzianka. To Uleńka mi ją zrobiła. I chociaż to nie moje imieniny, ona wiedziała jak mnie to ucieszy. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć zapakowanych prezentów, bo jak znacie Ulkę, to wiecie, że otoczka jest tak samo ważna jak prezent. Ja zaczęłam rozpakowywanie od furtki, więc siłą rzeczy nie mogłam potem tego znowu zapakować. Zresztą kto by tam zrobił tak jak Ulka! Poezja. A teraz popatrzcie. 
Piękny kartonik,


a w nim

do tego


 i jeszcze zawieszki

 
 Do każdego prezentu karteczki. Tekst pozostawiłam dla siebie.


    Dziękuję!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Nareszcie!!!

    Oj, jak długo to trwało. Całe wieki robiłam bzy sposobem supełkowym i cały czas kombinowałam co zrobić, żeby wydobyć z tej wstążki płatki. No i mam. W końcu! Na dowód tego, kilka zbliżeń. Jeszcze popracuję nad nimi, dostaną większą ilość kwiatków, żeby efekt był lepszy, ale jak wiecie, nie mam czasu na nic (tylko skąd te bzy?). Tak na marginesie, to jak tylko mam chwilkę wolną to łapię za igłę, a nie daj Panie Boże pojawi się nowy pomysł, to rzucam wszystko i choć na momencik biorę się za wstążki. Dlatego to porządkowanie tak długo trwa. Ale czy mnie kto goni?






    Wystarczyło na moment odejść od pracy, a już kolejna zmiana chętna do pomocy.


    A po pracy odpoczynek.


sobota, 15 czerwca 2013

I jak tu się nie chwalić.

   W zasadzie powinnam odesłać Was do Bożenki i jej bloga, bo właśnie tam przedstawiła tę słodką parę. I odsyłam, bo oprócz niej jest wiele fantastycznych pomysłów, propozycji i prac. To mistrzyni talentów i precyzji. Rany! Jak ona pięknie, co do detalu kończy każdą pracę. Nic, tylko się uczyć. Jak zobaczyłam propozycję Bożenki na jej candy, stwierdziłam, że wygrać to mało prawdopodobne, a bardzo chciało się mieć tę parę. Zaproponowałam wymiankę i już mam! Powaliło mnie to wszystko, bo dziadkowie słodcy i uśmiech z twarzy nie schodzi. Ile trzeba mieć wewnętrznej radości i optymizmu, żeby stworzyć takie figurki. Zresztą uwielbiam maile Bożenki, jej angielski humor, energię i to, że od dłuższego czasu gawędzimy sobie jak stare znajome. Moje prace dla niej leżą "już" w kartonie, dawno miały być w miejscu docelowym, ale wszystko idzie pod górę. Czasami tak bywa. W poniedziałek wylatują do adresatki.
    A teraz  zostawiam Was  nie tylko z babcią i dziadkiem.




Trzeba dodać, że to igielniki i żeby nie było protestów, nie powiem gdzie należy wbijać igły.


   Kapturki na słoiki będę na pewno robić, bo szalenie mi się podobają.


    I życzenia na papierze czerpanym własnoręcznie robionym.


   Zajrzyjcie do Bożenki i zapiszcie się na jej candy, bo w wyniku jej pomyłki można coś tak fajnego wylosować jeszcze raz.
   A to mój syrop sosnowy, o którym już pisałam. Cały litr, a jaka pychotka



czwartek, 13 czerwca 2013

To szalenie pracowity okres

    Będę jeszcze jakiś czas wpadać i wypadać. Czasu nie ma na nic.W wolnych chwilach biorę się za robótki, bo obiecane prace mają poślizg. Właśnie przed chwilą skończyłam ostatnią, małe malowanko i w świat do Bożenki.
    Jakiś czas temu wygrałam candy u Agni. Dzisiaj dostałam przesyłkę, a w niej oprócz medalionu cudnej urody, był obrazek i suszone roślinki, o których Agni zapewne coś mi napisze. Szalenie to miłe i wzruszające. To niesamowite, ile cudownych, życzliwych ludzi dane mi było poznać dzięki blogowi. A to już moja wygrana. Dziękuję Agni.





    Tak jak już pisałam, były też wstążeczkowe sprawy, ale jeszcze nie dotarły, więc sza! Jedynie to maleństwo mogę pokazać.